Uwielbiam zupy. Rosół jest dla mnie czymś w rodzaju tradycji. Pamiętam ten zapach z dzieciństwa, gdy budził mnie w niedzielny poranek. Wtedy wszystko wydawało się takie proste i oczywiste. Najlepszy zawsze jest chyba ten przygotowywany przez Mamy, ale z biegiem czasu doszłam razem z P. do naszego ulubionego smaku. Najbardziej lubię, gdy możemy gotować tę zupę razem. Rosół jest banalnie prostą zupą, ale niezwykle ważny jest tu czas gotowania, który musi być długi i mały ogień, który sprawia, że przesiąka on smakiem. Gdy mamy dostęp do mięsa prosto od gospodarza, to ten smak jest jeszcze bardziej wyjątkowy :)

Rosół

Składniki:

– korpus, dwa skrzydełka;

– 2 marchewki;

– cebula;

– 1/4 selera;

– 2 małe lub jedna duża pietruszka;

– świeży lubczyk (ja mam zamrożony:))

– kawałek pora;

– sól, pieprz, pół łyżki vegety, 3 kulki ziela angielskiego, duża szczypta suszonego lubczyku;

Wykonanie:

Korpus i skrzydełka myjemy, ja z korpusu odrywam większą część skóry, ale nie trzeba tego robić. Wkładamy do garnka i zalewamy około 3,5-4 l zimnej wody. Dodać pół łyżki soli. Doprowadzamy do wrzenia. W tym czasie obieramy, czyścimy warzywa i kroimy je w kawałki (oprócz cebuli). Gdy wywar się zagotował zmniejszamy ogień do minimum, wyciągamy wszystkie szumowiny i wrzucamy warzywa. Cebulę obieramy i nacinamy w krzyż, ale nie przekrawamy do końca. Opalamy na gazie, aż będzie spieczona z wierzchu. Dodajemy do zupy. Dodajemy przyprawy i gotujemy na małym ogniu przez około 2,5 godziny. Jeżeli dużo wody nam wyparuje można dolać PRZEGOTOWANEJ wody! (ważne, żeby woda była przegotowana, bo inaczej rosół zrobi się mętny!)

Smacznego:)

Zakryty rosół